Siedze
na tarasie z opartymi stopami na balustradzie, otoczona wiankiem egzotycznych
roslin. Bananowiec, figowiec, limonka. Wokol dzikie pnacze,ktore wkradlo sie do
domku oplatajac moskitiere nad lozkiem. Fale burza sie pieniscie tworzac lekkie
kleby niczym chmury. Woda nie odbija chmur, ona nia jest. Jej miekkosci
krztaltuje krajobraz i umysl. Wpatruje sie w nia i zatapiam. Oddycham razem z
nia. Z kazda glebia spojrzenia czuje jej lekkosc i uniesienie. Lecz tu, na
dole, bije sie ze skalami, walczy z przeszkodami, pokazuje swoj charakter. Jej
dwoistosc fascynuje i przeraza..
Ucieklam
do raju. Malej wyspy, na ktorej jedynym srodkiem transportu sa lodzie. Zycie toczy sie wzdluz wybrzeza, srodek to dzika dzungla. Jest
tylko jedna wioska, w ktorej jest minimarket, mala klinika i meczet. Wszystko
czego potrzeba do zycia. Mieszkam w drewnianym domku na palach na skalnym urwisku. Moimi
wspollokatorami sa szczur i gekon. Przysmakiem szczura sa batony i...mydlo:)
Kazdej nocy zakrada sie i buszuje w poszukiwaniu nowych rarytasow. Bez zadnego strachu robi duzo halasu. Na nic sa moje proby
zlapania go na goracym uczynku. Jedynym sladem, ktory konsekwetnie po sobie zostawia sa male bobki. Zostawia je wszedzie. Na szafce, na podlodze, w plecaku Niestety, zrobil dziury w moim
plecaku.
Gekon
jest przyjazniejszym lokatorem, na dodatek zabawnym. Wydaje dzwiek jak
Kaczor Donald:) Malezyjskie zaby za to szczekaja jak pies buldog! Wyspe
zamieszkuja tez warany. Sa wszedzie i robia sporo halasu szukajac pozywienia
posrod kamieni. Najciekawsze sa jednak mrowki, ktore mieszkaja na drzewku
limonkowym. Zywia sie spadzia produkowana przez szkodniki zerujace na limonce.
Zawijaja ogromne liscie tworzac z nich jakby kokony, ktore zlepiaja substancja
przypominajacym sline. Robia to przytrzymujac brzegi lisci wlasnymi konczynami!
Po paru dniach liscie wysychaja i twardnieja, tworzac mocna konstrukcje.
To,
co przyciaga turystow na wyspe poza szmaragdowoturkusowa krystaliczna woda to
rafa koralowa. Jest niesamowita! Ogromne formacje skalne wygladem
przypominajace mozg, szare, bezowe i zlociste. Ryby kolorowe jak tecza,
fluorescencyjne. Wielkie muszle z pieknym falowanym miazszem w kolorach
niebieskim, indygo i brazowym, ktore zamykaja sie przy zblizeniu dloni. Przygoda
bylo plywanie z lawicami ryb, duzym zolwiem i malenka rybka, ktora podczepila
sie pod moj brzuch i zsynchronizowala ze mna w plywaniu! Potem dowiedzialam
sie, ze to ryba podnawka, ktora przyplywa blisko rekina i korzysta z jego
pozywienia. Rekin nie jest dla niej żadnym zagrożeniem, ponieważ rybka pływa
pod nim i jest tak mała, że drapieżnik jej nie widzi.Gdy tylko rybka odplynela,
pojawily sie za chwile dwa male...rekiny! Najbardziej dla mnie jednak ekscytujacym przezyciem
bylo ujrzenie ogromnej meduzy. Plynela niedaleko mnie, w
bezpiecznej odleglosci, ale na tyle blisko, zebym mogla podziwiac
jej piekno. Sposob, w jaki poruszala sie byl jak taniec baletnicy w
spowolnionym tempie. Z gracja, falujacy, hipnotyzujacy. Wokoj jej przezroczystego tulowia
wirowaly setki malusienkich niebieskich rybek. Cudowne piekno natury!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz