10 września 2016

Ludy Borneo.



       Borneo znane jest z tzw longhousów, w których mieszkają do dzis plemiona Iban, czyli "Łowcy głów". Jeszcze kilkadziesiąt lat temu znajdywano tu i ówdzie martwe ciała z odciętymi głowami, które zdobywali, strzelając zatrutymi strzałkami z dmuchawek, jako trofeum wojenne w walkach z wrogami. Longhouse to długi dom dochodzący nawet do stu metrów! Mieszka w nim kilka rodzin, każda ma swoje mieszkanie. Łączy je jeden wspólny korytarz, który ma długość całego domu. Tradycyjne domy są w całości drewniane, pokryte dachem z liści palmowych. Zostało ich niewiele. Obecnie buduje się murowane z dachem z blachy falistej-ikona azjatyckich domów.
      Pojechaliśmy do jednego z tych tradycyjnych domów, którego najstarsi członkowie pamiętają jeszcze, jak ich ojcowie przynosili do domu trofea. Pod sufitem wciąż wiszą ludzkie czaszki. Współcześni Ibanowie, choć żyją inaczej niż ich przodkowie, niektóre zajęcia wykonują wciąż tym samym tradycyjnym sposobem. Na przykład łowienie ryb nocą w rzece. Zakładają domowej roboty gogle i przemieszczają się po rzece z głową w wodzie oraz mini harpunem w ręku. Byliśmy z nimi na łowach; z taką wprawą chodzili po rzece, że zostaliśmy daleko z tyłu. Chodzą z psami na polowania do lasu. Zbierają w nim rośliny jadalne. Kąpią się i piorą w rzece. Kobiety plotą kosze z ratanu i robią biżuterię oraz ozdoby z koralików.
     Wielu mężczyzn pracuje obecnie przy wyrąbywaniu lasu pod plantacje oleju palmowego. Wyjeżdżają na kilka tygodni, czasem miesięcy. Tam, daleko poza domem, za zarobione pieniądze zabawiają się jak król. Trzeba jakoś zabić samotność. To ciężka, ale dobrze płatna praca. Paradoks, że wycinają las, który daje im życie żeby mieć za co żyć.
        Z dżungli pojechaliśmy nad morze, żeby zobaczyć jak mieszkają tamtejsi tubylcy. Bajau, zwani morskimi cyganami lub nomadami, to plemię zamieszkujące morze. Ich drewniane domy pokryte liśćmi palmowymi stoją na palach na wodzie, zazwyczaj niedaleko lądu. Każda rodzina ma drewnianą łódkę, i to nie jedną. Dzieci też mają swoje, tylko w mniejszej wersji. Niegdyś był to lud koczowniczy wędrujący po morzu łodzią, która była ich domem. Życie spędzali na łódce, czasem nawet nie schodząc na ląd. Do dziś można ich spotkać, lecz większość osiedla się nad brzegiem. Coraz bardziej wchodzą na ląd, gdzie mogą znaleźć pracę, posłać dzieci do szkoły i uzyskać pomoc medyczną. Nie jest to jednak takie proste. Najpierw muszą się zarejestrować.
          Bajau pochodzą z południowych Filipin, skąd zostali wygnani bądź sami zdecydowali się uciec ze względu na prześladowania ze strony Muzułmanów. Uważani są za niższą kastę, cwaniaków i żebraków. Wyruszyli więc w morze i przywędrowali do wybrzeży Borneo i Sulawesi. Niektórzy starają się o azyl, inni wciąż pozostają cyganami, bo tak im wygodniej. Zazwyczaj nie wysyłają dzieci do szkół, tylko uczą je szkoły przetrwania.
     Bajau łowią ryby przy użyciu harpuna nurkując w wodzie. Są mistrzami w nurkowaniu na wstrzymanym oddechu, jedynie z użyciem maski. Ryby i inne morskie zwierzęta sprzedają potem na lokalnym targu lub wymieniają na warzywa i ryż. Do dziś na Borneo istnieje handel wymienny. Wykonują też ozdoby z muszli i korali, które sprzedają turystom.
      Mieszkałam na wyspie w wiosce, gdzie po drugiej stronie była ich osada. Właściciel resortu postanowił na ich wzór postawić domy na palac zamiast bugalowów. Ciekawe doświadczenie mieszkać na wodzie. Codziennie podpływali do nas mieszkańcy "osiedla" łódkami oferując koralowce i jeżowce. Z dużą wprawą łowią już nie tylko ryby, ale i turystów. Dzieci też podpływały, ale bardziej dla zabawy, chociaż też proszą o pieniądze albo jedzenie. Ciemne, z wypłowiałymi od słońca włosami zwinnie manewrują maleńką łódeczką wokół wyspy.
       



Tradycyjny longhouse.






Starszy członek plemienia Iban z tradycyjnym tatuażem na szyji.




Nowoczesny longhouse.


Cyganie. Niektórzy nie mają stałych domów, lecz mieszkają pod prowizorycznym dachem.
Łódź nomadów, czyli pływajacy dom.





Wodni sprzedawcy morskiego życia.











Hidżaby oraz ninja też snorklują.
W paszczy rekina.


Strażnicy wyspy.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz