23 września 2016

Powrót żywych trupów.


         W odległej krainie Tana Toraja, na indonezyjskiej wyspie Sulawesi, raz w roku odbywa się dość niezwykła ceremonia, Ma'nene. Rodzina udaje się do grobu, by wyciągnąć trumnę, a z niej krewnego. Następnie czyszczą go, przebierają, obściskują, robią pamiątkowe zdjęcia i wkładają spowrotem do grobu. Brzmi jak horror z czarnym humorem? Ta ceremonia ma jednak istotne znaczenie w tradycji pochówku zmarłych. Torajanie, choć oficjalnie są chrześcijanami, wciąż kultywują animistyczne zwyczaje. Według ich wierzeń zmarły nie odchodzi na zawsze, lecz udaje się do innej krainy. Dbają więc o to, żeby miał odpowiednią "wyprawkę": ubrania, pieniądze, ew zdjęcia. Żeby utrzymać ciało w odpowiedniej formie, raz na trzy lata oczyszczają je, wymieniają ubrania, uzupełniają wyprawkę i zawijają spowrotem w materiały. Im więcej tym ciało będzie w lepszym stanie. Ceremonii towarzyszą śmiech i łzy, bo Torajanie nie żegnają się ze zmarłymi na zawsze. Przecież za parę lat znowu powrócą zza grobu.
        Polowanie na trupa to nie lada sztuka. Trzeba być w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Ma'nene odbywa się jedynie w dwóch ostatnich tygodniach sierpnia, w okolicach Pangala i Baruppu. W tej drugiej wiosce nie odwija się ciała z materiałów, jedynie owija w nowe. Dawniej ceremonie były częściej odprawiane, ale odkąd kościół wkradł się na te ziemie, rytuał zaniknął w wielu miejscach albo został zredukowany. Teraz ciało przeważnie oczyszcza się powierzchownie z kurzu, rzadko myje. Kiedyś można było zobaczyć scenę jak z horroru- zombie spacerującego po wiosce w towarzystwie rodziny. Trup musiał "przejść" wyznaczoną drogę, "drogę do innego świata". Jeśli natomiast zmarł gdzieindziej, wędrowano z nim do miejsca, gdzie się urodził. Tam, według tradycji, powinien zostać pochowany. Te tradycje zaniknęły niemal całkowicie, chociaż wciąż można się na nie natknąć. 
          Jest jednak coś bardziej szokującego niż  Ma'nene. Ceremonia pogrzebowa, która odbywa się z wielką pompą i trwa wiele dni, jest niezwykle kosztowną imprezą. Nie zawsze rodzina ma odpowiednią kwotę by odprawić pogrzeb natychmiast. Musi więc uzbierać pieniądze, co może trwać tygodniami, miesiącami, a czasem nawet latami. Gdzie w tym czasie przechowują zmarłego? Otóż we własnym domu! W oddzielnym pokoju, w trumnie. Miałam okazję zobaczyć ciało zmarłego cztery miesiące wcześniej mężczyzny. Wyglądał całkiem jak żywy i wbrew moim obawom nie cuchnął, bo wstrzyknięto w niego formalinę. Obok stała kawa. Żona codziennie przychodzi , siada i rozmawia z nim. 
         Po tych niezwykłych doświadczeniach patrzę na śmierć inaczej. Sposób, w jaki Torajanie żegnają się ze zmarłymi jest zarazem komiczne i magiczne.  W moim odczuciu  poprzez dłuższy kontakt ze zmarłym mogą  lepiej sobie poradzić z jego odejściem. Nawet patrząc na "trupa w szafie", przebywając z nim parę minut sam na sam w pokoju początkowe ciarki przeszły w spokój. Zobaczyłam, że przede mną leży człowiek, który jest jedynie materią. W środku był pusty. Nie było w nim duszy, ona nie umarła, tylko gdzieś uleciała.











Dziecko było pochowane z matką w jednej trumnie.
Niektórzy zakrywali twarze, ale tak naprawdę wcale nie śmierdziało trupem.


Rozbieranie trupa.




Na początku wydawało mi się to szokujące, ale potem przywykłam: rodzina robiła sobie selfie z trupem

Odrobina przyjemności dla trupa.






Wujek w nowych spodniach.

Zabrać bransoletkę czy zostawić..hm..











Też sobie strzeliłam selfie, a co;)
Pokój, w którym żona "przechowuje" męża. Wkońcu mogą sobie spokojnie porozmawiać.

10 września 2016

Borneo.


Borneo kojarzy się z dziką dżunglą, orangutanami i dzikimi plemionami. Istotnie, dżungla jest, ale już tylko fragmentami, orangutany są, ale przeważnie w rezerwatach, a plemiona ucywilizowały się.
       Dżungla na Borneo jest obok Amazonki najszybciej wycinanym lasem na świecie. Zwierzęta uciekają w poszukiwaniu schronienia i pożywienia. Wiele ginie. Także na cenne skóry i kości sprzedawane na czarnym rynku. Małe orangutany są natomiast chętnie kupowane przez bogate rodziny jako domowe zwierzaki.  Malezyjczycy utworzyli więc rezerwaty przyrody, gdzie chronią ostatnie skrawki dziewiczej przyrody. Na Borneo są dwa, w którym dokarmia się orangutany. Żyją na wolności, ale często przychodzą rankiem i popołudniem na platformy, gdzie czekają na nie banany, arbuzy i inne smakołyki. 
          Po co Malezyjczycy wycinają las? Pod plantacje oleju palmowego. Żal patrzeć przez okno, kiedy przejeżdża się przez Borneo, a na horyzoncie ciągną się kilometrami palmy. Wyglądają pięknie, ale jeśli się wie co za tym stoi...Jeden z najczęściej używanych olejów roślinnych na świecie służy nie tylko do smażenia. Jest dodawany niemal do wszystkiego, w tym również do kosmetyków. Malezja i Indonezja są światowymi potentantam w jego produkcji i zarabiają na tym miliardy. Tam gdzie pieniądze tam też władza. Tubylcy są zmuszeni do przesiedlania się z obszarów służących pod wycięcie. Niektóre plemiona jak lud nomadów Penan, Iban czy Dayakowie na Kalimantanie próbowały bronić swoich ziem co kończyło się ostrym konfliktem z policją i armią. Setki ludzi zginęło, a tysiące wysiedlonych do obozów dla uchodźców. Dla pierwotnych mieszkanców dżungli, którzy są animistami zwierzęta i rośliny są święte. Są nie tylko pożywieniem, ale też wcieleniem duchów.
    Wyprawa do dżungli jest niesamowitym doświadczeniem. Ogromne drzewa, liście tak wielkie, że można się nimi zasłonić, cykady w tysiącu odmianach cykające naprzemian niczym orkiestra, egzotyczne kolorowe ptaki i inne niesamowite zwierzęta. Za dnia można zobaczyć m.in małpy, dziki, węże, milipedy, centypedy oraz różne dziwne owady . Warto jednak pójść na nocną wyprawę, na której można zobaczyć zwierzęta, które uaktywniają się nocą. Udało mi się zobaczyć: tarantulę, skorpiona, trującą żabkę, wielką skolopendrę, sowę, lemura i rajskiego ptaszka.

          



Młode orangutany w Centrum Rehabilitacyjnym dla orangutanów w Sepilok .

Małpa proboscis. Charakterystyczny dla niej jest wielki nos, długi biały ogon i  brzuch wytrawnego piwosza.
Siesta poobiednia.
Kwiat banana. Przyrządza się z niego potrawy.


Centypeda. Większy kuzyn naszej dżdżownicy.


Raflezja, największy kwiat na świecie. 
I najbardziej śmierdzący. Pachnie zgniłym mięsem.
Maleńka trująca żabka wielkości kciuka.
Bako National Park, położony nad wodą.


Ciężko zbierać muszle, kiedy większość z nich ucieka.
Dziki też lubią poplażować.


          Kiedy przyjechaliśmy na Borneo, trafiliśmy na ramadan. Każdy kto był   w tym okresie w jakimkolwiek muzułmańskim kraju wie jak ciężko jest zjeść cokolwiek w ciągu dnia. Od wschodu do zachodu słońca obowiązuje post. Sklepy są czynne, więc można kupić drobne smakołyki. Najlepiej w tym czasie znależć się blisko bazaru, na którym sprzedaje się gotowe potrawy "na potem". Jak ma się szczęście i trafi na chińską dzielnicę to można normalnie zjeść. Na koniec ramadanu wszyscy ubierają się w odświętne stroje, jedwabne lub satynowe. Przez tydzień odwiedzają swoje rodziny, codziennie wieczotem świętują wielką fetą. Dom jest otwarty, co oznacza że każdy może wejść i zostać ugoszczony. Przypadkiem zostałam zaproszona przez przesympatyczną rodzinę gdy mijałam ich dom na rowerze.




Karaoke od rana do wieczora.

Ta rodzina zaprosiła mnie do domu. 
Babcia przyrządz

Taakie prezenty rozdają sobie w święta.



Odświętny strój. Satynowy.
Wesoły grabarz. Muzułmańskie nagrobki są skromne.
To nie pierwszy i nie ostatni taki pies, którego widziałam w podróży. Azjaci, szczególnie muzułmanie nie traktują je dobrze. Psy są często bezdomne, bite i zchorowane.
Na tym bazarze kury nie trzyma się w klatkach, lecz obwiązuje gazetą.
Nasiona palmy oleistej. Zło.



Plantacje oleju palmowego pokrywają całe zbocza gór.
Wykarczowany las pod plantacje.